Kiedy dzień zgasł w południe – mroczna legenda sierpniowego nieba nad Poznaniem
12 sierpnia 1654 roku Poznań pogrążył się w ciemności. W środku dnia, przy gwarze miejskich targów i odgłosach kuźni, nagle zgasło słońce. Nie była to burza, ani pożar, lecz zjawisko, które wielu uznało za gniew Boży – całkowite zaćmienie Słońca.
Był to dzień, który miał wyglądać jak każdy inny. Letnie południe w połowie XVII wieku – Poznań tętnił handlem, ludzie spieszyli się z zakupami, wozy z sianem wjeżdżały Bramą Wrocławską. Ale wtedy stało się coś, czego wielu mieszkańców nigdy wcześniej nie doświadczyło – dzień zamienił się w noc.
Około południa tarcza słoneczna zaczęła powoli znikać za czarnym cieniem Księżyca. Na niebie zapadła głęboka, gęsta ciemność, a temperatura spadła tak wyraźnie, że w powietrzu poczuło się chłód. Całkowite zaćmienie Słońca trwało 4 minuty i 26 sekund, ale dla świadków wydawało się wiecznością.
Kroniki benedyktynek poznańskich zanotowały atmosferę paniki: "Trzeba być w kościele przez ten czas" – pisała jedna z sióstr. Mniszki spędziły trzy godziny na modlitwie, przekonane, że to koniec świata. Po ulicach biegli ludzie wzywający sąsiadów do wspólnego klękania przed ołtarzami. W niektórych domach gaszono wszystkie świece, by nie "kusić złych mocy" w czasie "czarnej godziny".
Dla współczesnych astronomów takie zjawisko jest naturalnym efektem ruchu ciał niebieskich, ale w XVII wieku każda anomalia na niebie budziła lęk i pytania o boską wolę. W Rzeczypospolitej czasów Jana Kazimierza – w państwie osłabionym wojnami z Kozakami i Szwedami – łatwo było odczytać ciemność nad miastem jako omen kolejnych nieszczęść. Rzeczywiście, zaledwie kilka lat później Poznań przeżył najazd szwedzki w czasie potopu.
Nie wszyscy jednak popadli w rozpacz. Niektórzy mieszczanie, szczególnie ci wykształceni, próbowali dokumentować zjawisko. Zapiski kanonika katedralnego wspominają o niezwykłej aureoli wokół czarnego kręgu Słońca i o tym, jak w czasie zaćmienia zaczęły śpiewać nocne ptaki. Dla nich był to dowód na porządek i przewidywalność ruchu planet, choć przyznawali, że wrażenie było "przejmujące i groźne".
Poznań wrócił do normalności tego samego dnia – po kilku minutach światło powróciło, a z nim codzienny gwar. Ale echo wydarzenia żyło jeszcze długo. Przez kolejne miesiące kaznodzieje odwoływali się do "czarnego południa" jako przestrogi przed moralnym upadkiem. Legenda o dniu, w którym Słońce zgasło, przetrwała w lokalnych opowieściach aż do XIX wieku.
Dziś, dzięki obliczeniom astronomicznym, wiemy dokładnie, że całkowite zaćmienie Słońca nad Poznaniem 12 sierpnia 1654 roku było jednym z najdłuższych, jakie kiedykolwiek widziano w tej części Europy. Ale nawet znając naukowe wyjaśnienie, trudno nie poczuć dreszczu, gdy wyobrażamy sobie rynek i wąskie uliczki, pogrążone nagle w ciszy i ciemności.