PostaciePoznań między ruiną a odrodzeniem. Zapomniane fotografie Ludomira Budzińskiego z zimy 1946 roku

Poznań między ruiną a odrodzeniem. Zapomniane fotografie Ludomira Budzińskiego z zimy 1946 roku

W historii powojennego Poznania są obrazy, które na trwałe weszły do zbiorowej pamięci – dramatyczne fotografie Zbigniewa Zielonackiego z 1945 roku, dokumentujące miasto w pierwszych miesiącach po walkach o Festung Posen. Zwykle to one otwierają opowieść o ruinach, popiele i ciężarze odbudowy. Istnieje jednak drugi, znacznie mniej znany cykl fotografii, który pokazuje miasto już nie tylko zniszczone, ale zaczynające na nowo oddychać. To zdjęcia Ludomira Budzińskiego, dziennikarza przedwojennego poznańskiego radia, który po wojnie zamienił mikrofon na kamerę i aparat.

foto Cyryl.pl
foto Cyryl.pl
Źródło zdjęć: © Cyryl.pl

To właśnie ten moment uchwycił Ludomir Budziński, przedwojenny dziennikarz poznańskiego radia, który po wojnie zamienił mikrofon na kamerę i aparat fotograficzny. Razem ze swoim wspólnikiem prowadził laboratorium Foto-Kamera, rejestrując codzienność miasta na taśmie 16 mm. Ich filmy nie były kronikami budowy wielkich gmachów, lecz zapisem drobnych, kruchych czynności, z których składało się odradzające życie.

Wśród zachowanych materiałów znalazło się także kilkadziesiąt zdjęć wykonanych zimą 1946 roku – obrazów, które stanowią pomost między tragedią wojny a początkiem odbudowy. Są jak oddech wzięty po zbyt długim milczeniu.

Poznań jeszcze w gruzach, ale już nie martwy

Kiedy patrzymy na fotografie Zbigniewa Zielonackiego z 1945 roku, widzimy miasto zatrzymane w grozie. Ściany bez dachów, mosty bez przęseł, ulice pod zwałami cegieł. Puste okna przypominają puste oczodoły – miasto bez ludzi.

Zimą 1946 roku sceneria nadal była ponura, ale obiektyw Budzińskiego rejestrował już coś innego. Ruiny nie znikały, ale zaczynały ustępować pracy, ruchowi, ludzkim dłoniom.

  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
  • foto Cyryl.pl
[1/18] foto Cyryl.plŹródło zdjęć: © Cyryl.pl

Na jednym ze zdjęć robotnicy stawiają rusztowania przy gmachu poczty. Na innym – widać odnowione fragmenty murów katedry na Ostrowie Tumskim, która powoli odzyskuje swoją gotycką sylwetkę. W Arcybiskupim Seminarium Duchownym na Zagórzu kłębi się para buchająca z kubków z gorącą kawą – chwila przerwy między kolejnymi etapami odbudowy.

A nad wszystkim unosi się zimowe światło: blade, ale nieprzygnębiające. Raczej – obiecujące.

Miasto bez dachu, ale z dziećmi na ślizgawce

Najbardziej przejmujące są jednak zdjęcia ludzi.

Oto grupa dzieci na placu Kolegiackim, śmiejąca się, jakby wokół nie było zgliszcz. Wykorzystują poniemiecki basen przeciwpożarowy jako lodowisko. Szkoda tylko, że jego budowa zniszczyła resztki podziemi dawnej kolegiaty św. Marii Magdaleny – ale dzieci nic o tym nie wiedzą. Dla nich liczy się ślizg, pęd, echo ich okrzyków odbijające się od ruin.

W parku Wilsona cieniutki lód na sadzawce zamienia się w arenę łyżwiarską. Kobieta w płaszczu zbyt lekkim na mróz pomaga dziecku utrzymać równowagę; starszy mężczyzna sunie powoli, ale z ogromną gracją – może uczył się jeździć jeszcze przed wojną.

Na zdjęciu z Dworca Zachodniego widać kolejki ludzi czekających na pociąg. Na ich twarzach nie ma desperacji – raczej pośpiech, troska, zwykłe sprawy. Życie.

Wszystko to składa się na opowieść o mieście, które – choć okaleczone – nie zgadza się umrzeć.

Ocaleni strażnicy pamięci

Wśród ruin strzelają ku niebu ocalałe budynki. Na fotografiach Budzińskiego wyróżnia się kościół Najświętszej Marii Panny na Ostrowie Tumskim, którego mury – choć nadwyrężone – stoją pewnie. Tak samo kolegium jezuickie przy Starym Rynku, które zachowało swoją monumentalną barokową fasadę.

Budynki te działają w obrazach jak strażnicy pamięci – świadkowie tego, co było, i drogowskazy tego, co będzie.

Dwa spojrzenia, jedna historia

Między zdjęciami Zielonackiego i Budzińskiego jest tylko rok różnicy, ale emocjonalnie to całe dziesięciolecie.

  • Zielonacki pokazał ranę, która jeszcze krwawi.
  • Budziński – ranę, która zaczyna się zabliźniać.

Oba cykle są równie ważne. Razem tworzą dwuaktową opowieść o Poznaniu: o tym, jak miasto zostało złamane i jak próbowało się podnieść. O końcu i o początku. O ludziach, którzy wrócili do swoich domów – choć czasem były to tylko ściany bez dachu.

Poznań 1946: miasto, które jeszcze trwało… i już żyło

Fotografie Ludomira Budzińskiego to nie tylko dokument – to emocja zamknięta w kadrze, delikatna, niemal intymna. Widać na nich miasto niepewne, zmarznięte, ale uparte. Miasto, które próbuje odnaleźć swój rytm pod śniegiem, kurzem i zapachem świeżo rozbijanych cegieł.

To Poznań, który dopiero uczył się na nowo oddychać.

I choć wciąż było słychać szum ruin, gdzieś w oddali brzmiał już inny dźwięk – cichy, ale uparty: dźwięk powrotu do życia.

Wybrane dla Ciebie