Dworzec, który ruszył miasto z miejsca. Historia, która zaczęła się w Jeżycach
Z pozoru zwyczajna wieś na zachodnich rubieżach dziewiętnastowiecznego Poznania. A jednak to właśnie Jeżyce — dziś serce tętniącej życiem dzielnicy — stały się świadkiem wydarzenia, które miało poruszyć cały region. Dokładnie w 1848 roku otwarto tam pierwszy dworzec kolejowy, a z nim pojawił się nowy rytm, dźwięk stukotu kół i zapach pary wodnej – symbol nowoczesności, która miała zmienić bieg miejskiej historii.
Wyobraźmy sobie tę chwilę: polne drogi, skromne zabudowania, a wśród nich z szachulcowych belek wyrasta pierwszy dworzec. Dlaczego właśnie tam? Bliskość Twierdzy Poznań nie pozwalała na trwałe zabudowania wewnątrz fortecznych murów, dlatego stację zbudowano w pierwszym bezpiecznym rejonie — właśnie w Jeżycach.
Ten początkowy dworzec był prosty, wręcz niepozorny. Ale miał coś, czego wcześniej nie było: połączenie z wielkim światem. Wraz z otwarciem linii do Szczecina Poznań dołączył do kolejowego krwioobiegu Europy. I choć dziś ta konstrukcja dawno już zniknęła z miejskiego pejzażu, jej wpływ widać wszędzie tam, gdzie rozwijał się handel, przemysł i wielkopolska mobilność.
Ale to dopiero początek tej kolejowej opowieści. W 1879 roku pojawił się nowy bohater – Dworzec Centralny, wybudowany już wewnątrz miasta, z rozmachem i ambicją stolicy regionu. Czerwona cegła, zdobienia z terakoty, wysokie okna i arkadowe wejścia – wszystko to miało imponować, a jednocześnie funkcjonować z niemiecką precyzją. Pruski? "Drażniąco pruski" – jak komentowali z przekąsem ówcześni poznaniacy. Ale mimo tej krytyki, dworzec działał bez większych zmian aż do połowy XX wieku.
W jego murach toczyły się codzienne historie: ktoś żegnał bliskich na peronie 2, ktoś inny kupował bilet do Berlina, a jeszcze ktoś szukał cienia przy filiżance kawy w dworcowej jadalni. Były też listy wysyłane z telegrafu, pierwsze plotki zasłyszane w poczekalni drugiej klasy i dzieci gubiące się między walizkami. Dworzec nie był tylko punktem tranzytowym — był żywym organizmem miasta.
Czy dziś, mijając nowoczesne terminale, pamiętamy, że wszystko zaczęło się od skromnej, szachulcowej stacji na jeżyckim polu? Warto się zatrzymać — choćby na chwilę — i zadać sobie pytanie: jak wiele w naszym mieście ruszyło z miejsca dzięki jednej lokomotywie i odważnej decyzji sprzed 175 lat?
Jeśli ten temat Cię zaintrygował, możemy wspólnie przygotować cykl o "poznaniakach torów" – od XIX-wiecznych stacji po współczesne linie kolejowe.